Tu można zakupić książkę „Ja Mozzarella”, dzięki której mam nadzieję zabrać Cię na wycieczkę po mojej włoskiej rzeczywistości. Powstała z ogromnej potrzeby karmienia zmysłów dlatego pełna jest barwnych historii, przepisów apulijskiej kuchni oraz zdjęć. Przeniosłam się do Południowych Włoch w poszukiwaniu nowej ciepłej przestrzeni na spełnianie marzeń i swoich pasji. Odnalazłam swoje miejsce na świecie w małym miasteczku Convesano. Zabiorę Cię tu, do mojego domu, kuchni, poznam Cię z przyjaciółmi, opowiem o różnicach kulturowych, zwyczajach. Przepisy są pretekstem do opowiedzenia historii i pokazania Włoch widzianych moimi oczami. Poznajmy się tutaj, na stronach książki „Ja Mozzarella”

Wysyłam dużo słońca.

Anna Ciupryk

Marcin Dyrcz

A może rzućmy wszystko i wyjedźmy na południe Włoch? „Ja Mozzarella” to napisane z przytupem kulinarne zaproszenie do Apulii – krainy w obcasie półwyspu Apenińskiego.

W rolę czułej i uważnej przewodniczki po smakach i zapachach tego włoskiego regionu wcieliła się polska fotografka modowa – Ania Ciupryk, która kilka lat temu postanowiła zapuścić w tym miejscu korzenie.

Dziś odsłania przed nami mały fragment swojego nowego, włoskiego świata, zdradza kilka kulinarnych sekretów, ale przede wszystkim dzieli się opowieściami o słonecznych ludziach z południa Włoch. Posmakujcie sami!

„Ja Mozzarella” to przyprawiona bryzą, świeżą oliwą i ziołami zbójecka książka, która może inspirować nie tylko do samodzielnych kuchennych rewolucji i kulinarnych peregrynacji. Da się ją też czytać jako opowieść o tym, że życie kręci i nęci, a zmiana najczęściej zaczyna się w środku i może pachnieć morzem.



Ranita Sobańska

Życie w wiecznym pędzie, szybkie jedzenie czegokolwiek podczas odpowiadania na emaile… kto z nas tam nie był? A tu proszę… nieśpieszna kawa, nadmorska bryza, tchnące historią miasteczka i podziwianie nietuzinkowych włoskich stylówek. Każdy łyk kawy jest coraz bardziej uważny, a w powietrzu unosi się zapach obiecujący ucztę dla zmysłów. Musi tak być, kiedy sztuka gotowania łączy się ze wszystkimi innymi gatunkami artyzmu: zjawiskową fotografią, zmysłową muzyką, a przede wszystkim sztuką medytacji i kontemplacji.

Tak naprawdę jest to książka o uważności i przemianie duchowej.



Dorota Bielecka

Nie mogło być inaczej! Ta książka musiała powstać! Kiedy się ją czyta, uruchamiają się wszelkie zmysły, miłość do jedzenia i fascynacja piękną włoską Apulią. Anię znam od lat i przez cały ten czas towarzyszyły nam spotkania o zabarwieniu kulinarnym. Największą radość sprawiły mi oraz moim bliskim zeszłoroczne live’y prosto z kuchni Ani w Conversano. Można było na chwilę zapomnieć o niewygodnym świecie i spędzić fantastyczne popołudnie, słuchając włoskich historii, równocześnie przygotowując z Anią pyszne danie. Nawet nie zliczę, ile razy odtwarzałam te nagrania, aby dobrze zapamiętać przepis i jeszcze raz wspólnie pogotować. Na szczęście powstała ta książka i już się nie mogę doczekać kolejnego spaghetti all’assassina, na które przepis tu znajdziecie (bardzo polecam!). Dzięki, Aniu, za to zaproszenie do Twojej kuchni!



Paulina Wiesiołek

Mam szczęście, że dane mi było poczuć klimat Apulii na własnej skórze. To Ania zaraziła mnie tym miejscem na długo przed tym, zanim udało mi się tam dotrzeć. Mimo że na bucket liście było już kilka miejsc, które chcę w życiu zobaczyć, to nagle Apulia wskoczyła do top 3. Entuzjazm z jakim Ania opowiadała o tym miejscu nie pozostawiał cienia wątpliwości, że jest w nim coś wyjątkowego. Intrygowało mnie jedynie, co taka osoba jak ona tam w ogóle robi, czy realizuje się zawodowo i czy jest szczęśliwa? Postrzegałam ją jako silną kobietę z charakterem, która wie czego chce w życiu i z uporem realizuje swoją pasję do fotografii. Włoskie slow life brzmiało dla mnie jak przeciwieństwo tej energetycznej duszy. Okazuje się, że chyba jeszcze mało wiem o życiu. Zmiany są jego nieodłączna częścią, a te świadomie dokonane, choć mogą wydawać się czasem ryzykowne, ostatecznie mają swój happy end. Zwiedzając Apulię z Anią za przewodnika, miałam poczucie, że przebywam z lokalsem, który zna i kocha te miejsca tak, jakby spędził tam większość życia. „Ja Mozzarella” zawiera w sobie wszystko. Drogę, która doprowadziła Anię do tego miejsca, fotografię, która jest od wielu lat nieodłącznym elementem jej życia i subtelność, która została przelana na kartki papieru. Marzę o tym, żeby kiedyś znaleźć się w takim momencie, kiedy poczuję, że jestem w miejscu, w którym ona dziś już jest, które będzie „moje” i będę wiedziała, że chcę spędzić w nim resztę dni życia.


Magdalena Przybysz

Miałam tę smakowitą przyjemność poznać Anię za czasów, kiedy to jeszcze obydwie mieszkałyśmy w Krakowie. Zajmowała się fotografią modową, jeździła na rolkach, a jej stylówki ubraniowe zawsze intrygowały swoją oryginalnością, szykiem i stylem. Spotkanie z nią oznaczało zawsze trzy rzeczy: przygodę, rozmowę i wspólne jedzenie.

Razem podbijałyśmy Emaus, bujałyśmy się po Kazimierzu, spacerowałyśmy po Błoniach, zahaczając o wystawy w Muzeum Narodowym. Przeglądałyśmy ciuchy w sklepach i woziłyśmy się jej bryką nad Wisłę lub za miasto. Często wpadałam do Ani na śniadanko albo lunchyk, podczas których albo poważnie rozmawiałyśmy o życiu, albo bolały nas brzuchy z wygłupów. Już wtedy znamienne było dla mnie, że Ania nie rzucała od niechcenia jakiejś kanapki albo sałatki, tylko celebrowała cały proces jedzenia. Przygotowywała każdą potrawę z sercem, na dodatek wszystko było zawsze pięknie podane i wysmakowane. Istna panna cotta! Myślę, że Ania po prostu od zawsze była Włoszką.

Nie zapomnę, jak raz byłyśmy wspólnie na rezydencji artystycznej w Fundacji Burdąg i Ania pewnego dnia bardzo się zdenerwowała, że byle jak jemy i zarządziła akcję obiad. Wszyscy zgromadziliśmy się przy stole i zaczęliśmy wytwarzać wielodaniową ucztę. Taka jest właśnie – jak czuje do czegoś pasję i przekonanie, to nagle wszyscy się ożywiają!

Kiedy odwiedziłam ją w Conversano, które ze względu na swoją kameralność i piękną architekturę jest w moim odczuciu południową, rozświetloną wersją Krakowa, od razu przeszłyśmy do smakowitych kąsków: oliwek, sałatek, spędziłam z nią kilka godzin w warzywniaku, obserwując, jak wącha, dotyka i ogląda każdego pomidorka czy figę z osobna, aż ta zwycięska wpadnie do jej koszyka. Z Anią ściema nie przejdzie. Zabrała mnie na kawkę do najlepszej cukierni, opisując słodycze, jakby to były eksponaty w Luwrze. Z nią życie smakuje inaczej. Dlatego bardzo ucieszyłam się na tę książkę. Znajdują się w niej przepisy, które nie są zbiorem suchych procedur, lecz w których tętni życie, ciepłe serce i jej spojrzenie na świat, zawarte w fotografiach i opisanych przez nią krótkich historiach. Ta książka jest jak podróż do Włoch i oprowadzanie przez świat smaków przez najlepszą przewodniczkę. Już dzisiaj idę kupować składniki do mojego ulubionego przepisu na plum cake, czyli – jak pisze Ania – po naszemu „ucierusa” cytrynowego.

Bardzo zazdroszczę Włochom i Włoszkom, że teraz oni i one mają tę Mozzarellę u siebie!



MC Silk

Anię znam od urodzenia.

Z łezką w oku wspominam nasze pierwsze wspólne gotowanie.

Mama kupiła nam książkę z przepisami dla dzieci i już jako kilkulatkowie mogliśmy się sprawdzić jako małoletni kucharze, przyrządzając wspólnie „chatkę baby jagi” albo inne proste przepisy.

Na szczęście dla świata na tym zakończyła się dla mnie przygoda z gotowaniem, a na szczęście podwójne – dla Ani się zaczęła.

Moja siostra robiła w życiu milion różnych rzeczy, ale najbardziej spełnioną widzę ją, kiedy przygotowuje posiłek dla kogoś. Myślę, że sprawia jej to większą przyjemność niż samo jedzenie.

A jeść lubi, czego dziwnie po niej nie znać. Może dlatego, że zanim sama zasiądzie do stołu, ten zazwyczaj jest już wyczyszczony z pożywienia. I trudno nas winić! ;)


Ania Cieśla

Ania, unosząca się półtora centymetra nad ziemią, pachnąca cima di rape i naparem z imbiru!

Jak dobrze, że Helenka kroczy po ziemi, bo dzięki niej i jej smyczy Ania przywiązana jest do podłoża. Uwielbiam ludzi, którzy kochają gotowanie i jedzenie. Jednak jedzenie i picie to nie tylko doświadczenie dla paszczy i brzucha! Jedzenie to panaceum, jedzenie i picie to odpowiedź na potrzeby. To lekarstwo dla ciała i ducha! Anki duch ujął mnie jakieś 11 lat temu, ale dopiero niedawno miałam szansę spędzić z nią kilka dni w Conversano. Jadłyśmy wtedy dużo mojej ukochanej pizzy i zachowywałyśmy się po włosku! Podczas jednego ze wspólnych poranków Ania powiedziała: „Kiedy gotuję poranną owsiankę, lubię myśleć o tym, co robię. Dorzucam składniki, które mają coś przynieść ciału – a tu dodam imbiru dla rozgrzania, szczyptę mielonego semi di lino, a to dorzucę sułtańskich rodzynek dla osłody, odrobiny płatków z kaszy jaglanej i orzechów. Mózg lubi orzechy!”. Czytając w Ani włoskim domu jej książkę, uśmiechałam się „pod wąsem”, bo jej życie w Apulii, wszelkie doznania (klimatu, kuchni i życia) są intensywne i pobudzają w niej kulinarnego barda, którego w sobie ma. Wierzę w każde jej słowo i w każdy przepis. „Ja Mozzarella” wnosi w nasze życie odrobinę Conversano. Warto!

Ewelina Kołodziej

Miałam niesamowitą przyjemność być blisko autorki (tak, to Ty Aniu) w trakcie powstawania książki „Ja Mozzarella”. To była wybornie smaczna i słoneczna podróż, która właśnie się zaczęła i będzie trwać! Ania pokazała tą książką, że warto się nie poddawać i zawalczyć o swoją kreatywność! Pasję przelała na papier, urzeczywistniła marzenia – tak właśnie widzę tę pozycję! To dowód na to, jak wielką mamy siłę sprawczą! Mieszkając w dalekiej, słonecznej Apulii, wciąż zaraża swoją pozytywną słoneczną energią oraz miłością do gotowania i jedzenia. Czego chcieć więcej!


To opinie bliskich mi osób, które przeczytały moją książkę. Mam nadzieję, że i Ty odnajdziesz przyjemność w jej czytaniu oraz poznawaniu mojej wersji Apulii. 


Zarówno książka “Ja Mozzarella”, jak i “10 moich ulubionych knajpek w Bari”, są świetnym pomysłem na świąteczny prezent, dzięki któremu wniesiesz słońce Apulii do dzisiejszego zimowego świata.


.